poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział VIII


Do trzeciej nad ranem zdążyłam wypić połowę butelki oraz zapamiętać wszystkie notatki, jakie miałam, o reprezentacji.  Zasnęłam o czwartej. Budzik zadzwonił o szóstej. Dwie godziny spania. Chyba pobiłam życiowy rekord. Założyłam niebiesko-szary strój do biegania, a włosy związałam w wysoką, ciasną kitkę.

Biegałam, biegałam i biegałam. Miałam nadzieję, że może uda mi się stąd uciec. Marzenie nie do spełnienia, westchnęłam.
Muszę przyznać, że COS ma do zaoferowania, niesamowite trasy. Chociaż, jak na mój gust, mają tutaj zdecydowanie za dużo drzew. Nic jednak na to nie poradzę. 

Do pokoju wróciłam za pięć siódma. Po czole spływały mi małe kropelki potu. Za ładnie nie pachniałam. Weszłam pod prysznic i wyszorowałam ciało. Umyłam włosy, lawendowym szamponem. Wytarłam się. Zrobiłam makijaż, umyłam zęby, wyprostowałam i ułożyłam włosy. Założyłam beżowe pantofle, lniane białe spodnie i beżową, zwiewną bluzkę na ramiączka.
Miałam pociągnąć za klamkę, kiedy usłyszałam głośne PUK, PUK. Otworzyłam, a moim oczom ukazał się zaspany Łukasz Żygadło.
- Tak?
- Mogę skorzystać z toalety? – trzymał ręce w kieszeniach szarych dresów, a jego nagi tors przyciągał mnie, jak nowa torebka od Prady. – Igła zamknął się  w naszej. Twierdzi, że to zemsta za wczoraj – ziewnął. Zaprosiłam go gestem ręki. Czekałam, aż wyjdzie. Co oni mają z tym gwizdaniem?
- Dzięki – powiedział, w rękach trzymał ręcznik. – Puszysty i jaki mięciutki – westchnął, wtulając twarz w materiał.
- Wiem…
- Moja żona, Agnieszka, na pewno, by go pokochała.
- Tak…
- Gdzie
- Dostałam od mamy – uprzedziłam Łukasza. Westchnął zrezygnowany.
- Dzięki – wskazał na toaletę. Posłałam mu uśmiech – A wiesz co będzie na śniadanie?
- Nie… śniadanie będzie na ósmą, rozpiska dnia na moich drzwiach, przekaż reszcie – pokazałam mu przyklejaną kartkę. Udał się do swojego pokoju, a ja do stołówki. Była za pięć ósma.

Razem z moją sałatką, ciemny pieczywem i czarną kawą usiadłam przy stoliku. Miałam nadzieję, że nikt się do mnie nie przysiądzie. Wyjrzałam przez okno. Słońce świeciło nieubłaganie. Wyobrażałam sobie, jak Łukasz biega w pocie czoła bez koszulki. Niestety moją fantazje przerwało głośne ŁUP.  Któremuś upadło krzesło. Jak duże dzieci.
Powoli przeżuwałam każdy kęs i popijałam go kawą. Tak jak lubię. Z minuty na minutę przybywało coraz to więcej sportowców. Śmiali się i głośno rozmawiali.
- Masz coś dobrego? – usłyszałam czyjś szept. Odwróciłam głowę. Bartek. Posłałam mu pytające spojrzenie. – No wiesz, jakąś Nutellę, albo dżemik? – ciągnął błagalnym głosem.
- No właśnie – uśmiechnął się Piotr Nowakowski. Pokazałam im moje śniadanie. Westchnęli. – Na kolacje weź coś słodkiego – poprosili i odwrócili się. Dziwne.
- Hej koleżanko – przywitał się Krzysztof. Przysiadł się i spojrzał na moją tackę. – O, grzanki – chwycił widelec i w ekspresowym tempie pochłoną połowę moich grzanek. Przestał, kiedy posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Wziąłeś grzanki, kawa moja – stwierdziłam i zabrałam mu naczynie z gorącym płynem. Uuu… czarna. Dobrze, że jeszcze nie posłodził.
- Daj posłodzę – zaproponował.
- Ani mi się waż… to psuję smak – jak on mógł mi coś takiego zaproponować. Dosiadł się do nas Zbigniew Bartman. Czy oni nie mogą dać mi spokoju? Spojrzał na moje grzanki.
- Słodziłeś kawę?
- Nie…
- To masz grzanki – wymieniliśmy się.
- Trzy kawy? – Zapytał Łukasz Żygadło. Spojrzałam na niego spode łba. – Nie oceniam. Skąd macie grzanki? – spojrzenia chłopaków powędrowały w moją stronę.
- Skończyło się. Trzy kawy mi wystarczą – stwierdziłam. Uśmiech spełzł z twarzy Łukasza. Tak, jak szybko przyszli, tak samo szybko wychodzili. Najwidoczniej śpieszyli się na trening. Była dziewiąta. Trening o dziesiątej. Dopiłam kawę i poszłam umyć zęby. Przy drzwiach czekał na mnie Bartek.
- Dałaś im grzanki – stwierdził z wyrzutem.
- Handel wymienny.
- Trzy kawy? – wzruszyłam ramionami.
- Tak już mam.
- A na kolację? – posłałam mu zaciekawione spojrzenie. – Czy wymienimy się czymś na kolacji? – wyjaśnił.
- Jeśli będziesz grzeczny – puściłam mu oczko i zniknęłam za drzwiami do mojego pokoju.
- A trening? – usłyszałam krzyk, dobiegający z korytarza.
- Na drzwiach jest rozpiska. – Czy tak już będzie do końca? Dużo bym zrobiła, żeby móc wyrwać się z „Chwila dla Ciebie”. Ale najpierw muszę przeżyć te pieprzone wyjazdy. A co najważniejsze, zacząć robić te cholerne wywiady. Spojrzałam tęsknym wzrokiem na łóżko. Rozchodziło mi się jednak, o to co się pod nim znajdowało. Nie, pomyślałam. Muszę być twarda. Jeszcze trochę i popadnę w alkoholizm, albo prędzej powieszę, się na żyrandolu. Tak, czy inaczej będę miała wybaczone. Bóg chyba zrozumie co ja tu muszę znosić. Prawda? 
~~
Mam nadzieję, że da się czytać :p notka trochę później niż zazwyczaj, ale wcześniej nie dałam rady :) 
Buźki ;* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz