- Andrea – dotknęłam jego ramienia – moglibyśmy porozmawiać?
- Może potem, bo reszta siatkarzy właśnie przyjechała – zaproponował, a mi nie zostało nic innego, jak zgodzić się na jego propozycję.
- JEJ rozdzielanie pokoi – Krzysiek zaklaskał w ręce, niczym mała dziewczynka. O nie! Czy to przypadkiem nie moja działka? Przełknęłam głośno ślinę, klnąc w duchu, że rzuciłam palenie. Chłopcy wybiegli przed budynek, najwyraźniej niektórzy z nich dawno się nie widzieli. Padali w swoje objęcia, żartowali, ciesząc się swoją obecnością.
Niepewnie wyszłam do nich, czekając, aż Andrea w końcu się ogarnie i mnie przedstawi.
- Chłopcy – próbował nad nimi zapanować. Niestety jego próby były nieudane. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Zagwizdałam z palcy, a wszystkie głowy obróciły się w moją stronę.
- Trener ma wam coś do powiedzenia.
- Dziękuję – odchrząknął znacznie – Chciałem przedstawić wam Izę Małecką – wskazał na mnie. – Iza będzie robiła wywiady do gazety oraz to na nią spadnie piecza nad waszymi wizerunkami oraz sprawami organizacyjnymi – wyrecytował. Dało się słyszeć ciche pomruki i narzekania.
- A o co chodzi z naszymi wizerunkami? – dopytywał się Krzysiek . Trener tylko przewrócił oczami i kontynuował:
- Zgłoście się do niej w każdej potrzebie – poinstruował. Ciekawe, czy do twarzy by mu było z szubienicą? – Lista pokoi jest u Izy – powiedział i wręczył mi plik kartek. – Dzisiaj macie wolne, ale od jutra zaczynamy ostro trenować – klasnął w dłonie i poszedł gdzieś z ekipą medyczną.
Oczy siatkarzy zwróciły się w moim kierunku. O mamuniu, westchnęłam.
- Będę wyczytywała wasze nazwiska, a wy zgłosicie się po klucze – zakomenderowałam. I się zaczęło, jeden chciał być z kimś innym, ktoś się pytał o telewizory, łazienki, łóżka, jedzenie. Myślałam, że głowa mi pęknie. – CICHO! – motłoch umilkł. – Jeszcze raz się ktoś o coś zapyta i będzie spał na zewnątrz – nie zadziałało – bez kolacji – dodałam. Strzał w dziesiątkę, pomyślałam.
W pół godziny uwinęłam się z tym cholernym zadaniem. W holu czekała na mnie tonowa walizka. Westchnęłam, kiedy zobaczyłam Bartosza, czekającego koło bagażu.
- Coś nie tak z pokojem? – miałam ich po dziurki w nosie.
- Nie, pomyślałam, że zataszczę to do twojego pokoju – uśmiechnął się.
- Jeśli nalegasz – uff…
-Dzięki – uśmiechnęłam się, kiedy staliśmy naprzeciwko pokoju numer 225. Należał do mnie. Otworzyłam drzwi, chciałam chwycić za walizkę, ale chłopak uprzedził mnie i wparował do pomieszczenia.
- Ładnie tu – westchnął i opadł na moje łóżko z błogim uśmiechem. – Nie wchodzisz? – zapytał zdziwiony. Potrząsnęłam głową i weszłam. Pokoik był skromny, ale wydawał się wygodny. Duże łóżko, szafa, telewizor, łazienka też wyglądała całkiem, całkiem.
- Chciałam wziąć prysznic… - musi być jakiś sposób, żeby się go pozbyć. Prawda?
- Spoko idź, chciałem pooglądać telewizję. Bo u mnie, rozwalił się Jarski, a nie chcę oglądać powtórek „Na wspólnej” – niech zgadnę, oglądałeś wcześniej? - Idź, będę grzeczny .
- Niech ci będzie, tylko niczego nie popsuj – westchnęłam zrezygnowana. Wyjęłam z walizki potrzebne rzeczy i szczelnie zamknęłam drzwi łazienki.
Wyszorowałam całą skórę, spod prysznica wyszłam porządnie zaróżowiona. Wytarłam się puszystym ręcznikiem, ubrałam się i opuściłam łazienkę.
Bartek rozwalony na całym łóżku, wyjadał mi moje kruche ciasteczka.
- Co ty sobie myślisz? – warknęłam i wyłączyłam telewizor.
- Hej – zerwał się – oglądałem to – wskazał na telewizor.
- Wpieprzałeś moje ciasteczka i to do tego w łóżku – pokazałam na okruszki na białej pościeli.
- Moje ulubione, jeszcze trochę zostało – podstawił mi opakowanie pod nos i potrząsną.
- Sprzątasz, albo wynocha – warknęłam.
- Ale… - zaczął błagalnie. –Już sprzątam – wziął kołdrę, otworzył balkon i wytrzepał, po czym rozłożył na łóżku – Może być?
- Tak, ale muszę popracować – otworzyłam drzwi.
- Ciastka idą ze mną – zabrał opakowanie.
- I tak prawie nic z nich nie zostało - westchnęłam i zamknęłam za nim. Ja tu zwariuję, pomyślałam i opadłam na łóżko.
- Może potem, bo reszta siatkarzy właśnie przyjechała – zaproponował, a mi nie zostało nic innego, jak zgodzić się na jego propozycję.
- JEJ rozdzielanie pokoi – Krzysiek zaklaskał w ręce, niczym mała dziewczynka. O nie! Czy to przypadkiem nie moja działka? Przełknęłam głośno ślinę, klnąc w duchu, że rzuciłam palenie. Chłopcy wybiegli przed budynek, najwyraźniej niektórzy z nich dawno się nie widzieli. Padali w swoje objęcia, żartowali, ciesząc się swoją obecnością.
Niepewnie wyszłam do nich, czekając, aż Andrea w końcu się ogarnie i mnie przedstawi.
- Chłopcy – próbował nad nimi zapanować. Niestety jego próby były nieudane. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Zagwizdałam z palcy, a wszystkie głowy obróciły się w moją stronę.
- Trener ma wam coś do powiedzenia.
- Dziękuję – odchrząknął znacznie – Chciałem przedstawić wam Izę Małecką – wskazał na mnie. – Iza będzie robiła wywiady do gazety oraz to na nią spadnie piecza nad waszymi wizerunkami oraz sprawami organizacyjnymi – wyrecytował. Dało się słyszeć ciche pomruki i narzekania.
- A o co chodzi z naszymi wizerunkami? – dopytywał się Krzysiek . Trener tylko przewrócił oczami i kontynuował:
- Zgłoście się do niej w każdej potrzebie – poinstruował. Ciekawe, czy do twarzy by mu było z szubienicą? – Lista pokoi jest u Izy – powiedział i wręczył mi plik kartek. – Dzisiaj macie wolne, ale od jutra zaczynamy ostro trenować – klasnął w dłonie i poszedł gdzieś z ekipą medyczną.
Oczy siatkarzy zwróciły się w moim kierunku. O mamuniu, westchnęłam.
- Będę wyczytywała wasze nazwiska, a wy zgłosicie się po klucze – zakomenderowałam. I się zaczęło, jeden chciał być z kimś innym, ktoś się pytał o telewizory, łazienki, łóżka, jedzenie. Myślałam, że głowa mi pęknie. – CICHO! – motłoch umilkł. – Jeszcze raz się ktoś o coś zapyta i będzie spał na zewnątrz – nie zadziałało – bez kolacji – dodałam. Strzał w dziesiątkę, pomyślałam.
W pół godziny uwinęłam się z tym cholernym zadaniem. W holu czekała na mnie tonowa walizka. Westchnęłam, kiedy zobaczyłam Bartosza, czekającego koło bagażu.
- Coś nie tak z pokojem? – miałam ich po dziurki w nosie.
- Nie, pomyślałam, że zataszczę to do twojego pokoju – uśmiechnął się.
- Jeśli nalegasz – uff…
-Dzięki – uśmiechnęłam się, kiedy staliśmy naprzeciwko pokoju numer 225. Należał do mnie. Otworzyłam drzwi, chciałam chwycić za walizkę, ale chłopak uprzedził mnie i wparował do pomieszczenia.
- Ładnie tu – westchnął i opadł na moje łóżko z błogim uśmiechem. – Nie wchodzisz? – zapytał zdziwiony. Potrząsnęłam głową i weszłam. Pokoik był skromny, ale wydawał się wygodny. Duże łóżko, szafa, telewizor, łazienka też wyglądała całkiem, całkiem.
- Chciałam wziąć prysznic… - musi być jakiś sposób, żeby się go pozbyć. Prawda?
- Spoko idź, chciałem pooglądać telewizję. Bo u mnie, rozwalił się Jarski, a nie chcę oglądać powtórek „Na wspólnej” – niech zgadnę, oglądałeś wcześniej? - Idź, będę grzeczny .
- Niech ci będzie, tylko niczego nie popsuj – westchnęłam zrezygnowana. Wyjęłam z walizki potrzebne rzeczy i szczelnie zamknęłam drzwi łazienki.
Wyszorowałam całą skórę, spod prysznica wyszłam porządnie zaróżowiona. Wytarłam się puszystym ręcznikiem, ubrałam się i opuściłam łazienkę.
Bartek rozwalony na całym łóżku, wyjadał mi moje kruche ciasteczka.
- Co ty sobie myślisz? – warknęłam i wyłączyłam telewizor.
- Hej – zerwał się – oglądałem to – wskazał na telewizor.
- Wpieprzałeś moje ciasteczka i to do tego w łóżku – pokazałam na okruszki na białej pościeli.
- Moje ulubione, jeszcze trochę zostało – podstawił mi opakowanie pod nos i potrząsną.
- Sprzątasz, albo wynocha – warknęłam.
- Ale… - zaczął błagalnie. –Już sprzątam – wziął kołdrę, otworzył balkon i wytrzepał, po czym rozłożył na łóżku – Może być?
- Tak, ale muszę popracować – otworzyłam drzwi.
- Ciastka idą ze mną – zabrał opakowanie.
- I tak prawie nic z nich nie zostało - westchnęłam i zamknęłam za nim. Ja tu zwariuję, pomyślałam i opadłam na łóżko.
~~
I jak? :) Moim zdaniem średnio, ale chyba da rade :P mam nadzieję, że się wam spodobało, a jak nie to hmm... to nie wiem ;) Proszę o komentarze :) (będę wiedzieć co fajne, a co nie :D )
Buźki ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz