piątek, 20 września 2013

Rozdział XVII


Skąd ten wypierdek wie o misiu Kuby? Nie miała być to jedna wielka tajemnica? I jak go teraz wykorzystam? Muszę jak najszybciej. Kto wie, co mu wpadnie do głowy. Może będzie chciał odzyskać Arielkę dla przyjaciela. Muszę się poradzić Damiana.

- I co mam teraz zrobić? – malowałam duży paznokieć u prawej stopy. Planowałam założyć sandałki od Lasockiego.
- Nie powiesisz misia?
- Słucham? – omal nie przejechałam pędzelkiem po stopie.
- Wiesz z karteczką pożegnalną, albo testamentem – zasugerował.
- Naćpałeś się?
- Nie – usłyszałam, jak śmieje się w głos. – To taka luźna sugestia.
- Oby… wiesz ona jest całkiem urocza.
- Ona? –mogłabym przysiąść, że właśnie wybałuszył oczy.
- Arielka.
- Jak ta syrenka?
- Tak.
- Zawsze kochałem tą bajkę, ale dwójka była paskudna – obruszył się.
- Dobra ja kończę, zaraz będzie śniadanie – rozłączyłam się. Dokończyłam malować paznokcie i poczekałam, aż wyschnął. Ubrałam się w sandałki na koturnie i zwiewną lnianą sukienkę.

- Słucham? – zapytała Aneta. Moja koleżanka w zbrodni. Była wysoką, szczupłą kobietą o typowej słowiańskiej urodzie. Mówiła z wyraźnym czeskim akcentem.
- Kto będzie sprzątał dzisiaj na sali? – rozejrzałam się na boki.
- Ja.
- To dobrze – posłałam jej uśmiech, podałam misia, był w czarnej torebce. – Włóż miśka do wózka z piłkami – odpowiedziała mi złowrogim uśmieszkiem i odeszła pogwizdując wesoło.

Mogłabym przysiąść, że byłaby doskonałą kandydatką na żonę dla jakiegoś czeskiego mafiosa. Pewnie by go zabiła i dogadała się z kimś pokroju Vita Corleone.

Na śniadanie zjadłam Musli z jogurtem. Chłopcy, jak zawsze, mieli mi za złe, że nie jem nic słodkiego. Ich zdaniem powinnam żywić się Nutellą, dżemami, albo płatkami czekoladowymi i wszystko im oddawać. Niedoczekanie.

- To jak? – zapytał się Krzysiek. Posłałam mu pytające spojrzenie. – Kuraś mówił nam o waszej wczorajszej przygodzie – poruszył sugestywnie brwiami.
- Co takiego wam powiedział? – łyżka wylądowała z pluskiem z Musli.
- Że przywitałaś go w samym puchatym ręczniczku – zaśmiał się Zbyszek i zajrzał do mojej miseczki, poczym westchnął i zaczął jeść swoje kanapki z szynką.
- Bardzo kusym – dodał Krzysiek.
- Zabiję go – warknęłam.
- Kogo? – zapytał Bartek. – Wolę Cię w ręczniczku – szepnął mi do ucha. Oberwał w głowę. – Za co? – złapał się za obolałe miejsce.
- Za jajco – fuknęłam i poszłam do siebie.
- Chcesz zobaczyć? – rzucił, kiedy byłam przy drzwiach.

Pożałujesz tego Bartoszu Kurku. Ty przebrzydły wielkoludzie o odstających uszach i dziwnej twarzy! Obiecuję Ci to. Polegniesz na całej linii. Będziesz błagał o moją litość, a ja zaśmieję się w głos i splunę Ci w tę obleśną mordę!

Pierwszą wojnę siatkarską czas zacząć! 
~~
Krótkie, ale nie mogłam nic wymyślić. Ale było to spowodowane meczem ;P Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Wywalczyłam pilota i ta dam :D jupi :D Wygraliśmy :D Drugi set cudo :D Trzeci bywało lepiej, ale nadrobiliśmy czwartym i udało się zgarnąć całą pule punktów :D A wy oglądaliście? Odpowiedzi w komentarzach :P 
Buźki ;* 

2 komentarze:

  1. Hejo

    Bardzo fajne opowiadanie
    Ciekawi mnie co Izka wymyśli na Bartka ;)

    Teraz leci mecz Polska-Francja i przegrywamy 0:2 :( jeszcze wygramy!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :D Mecz oglądałam. Trzy czwarte meczu spędziłam na kolanach przed telewizorem. Tata musiał mieć ze mnie polewkę, ale niestety nie udało się nam. Jednak wierzę w ZŁOTOPOLSKICH :D i wierzyć będę :D

    OdpowiedzUsuń