Rano kawał z bitą
śmietaną się powtórzył, ale dzisiaj byłam przygotowana. Zgrabnie ominęłam plamę
i poinformowałam o niej sprzątaczki. Nie były zadowolone. Ale z drugiej strony,
kto byłby zadowolony? Ja na pewno nie. Szczerze to współczuję im, że muszą się
z takim użerać parę razy w roku.
- O co chodzi? –
zapytał Andrea, kiedy zaspany otworzył mi drzwi. Ubrany w pidżamę z
połyskującego, szarego materiału. Do tego puszyste kapcie, w kształcie króliczków.
Ledwo powstrzymałam się, przed parsknięciem. Na szczęście mi się udało. Trener
posłał mi pytające spojrzenie. Przetarł oczy i podrapał się po siwej głowie.
Nawet nie udawał, że przerwałam mu, naprawdę smaczny sen. Mogłam się tego spodziewać,
dopiero piąta trzydzieści.
- Tak sobie myślałam,
że może lepiej, żeby chłopcy biegali po bieżni – wyjaśniłam, zamrugał zdziwiony
i ziewnął, ukazując przy tym swoje białe zęby.
– Czemu? – założył ręce na piersi.
- A co jeśli, któremuś się noga powinie?
- W sumie to masz rację – pokiwał głową. Chociaż nie wiem, czy powstrzymywał się przed padnięciem na podłogę, czy mi przytakiwał. – A nie chcesz biegać? – ziewnął.
- Trochę mnie kostka boli, dzisiaj sobie odpuszczę – wymyśliłam na poczekaniu.
- Dobrze… - oparł się o framugę. Głowa kołysała się w tą i we tą.
- Nie ma sprawy, mogę trzymać ich kluczę – uprzedziłam Włocha.
- To świetnie – uśmiechnął się, ziewną i zamknął drzwi.
– Czemu? – założył ręce na piersi.
- A co jeśli, któremuś się noga powinie?
- W sumie to masz rację – pokiwał głową. Chociaż nie wiem, czy powstrzymywał się przed padnięciem na podłogę, czy mi przytakiwał. – A nie chcesz biegać? – ziewnął.
- Trochę mnie kostka boli, dzisiaj sobie odpuszczę – wymyśliłam na poczekaniu.
- Dobrze… - oparł się o framugę. Głowa kołysała się w tą i we tą.
- Nie ma sprawy, mogę trzymać ich kluczę – uprzedziłam Włocha.
- To świetnie – uśmiechnął się, ziewną i zamknął drzwi.
Wróciłam do pokoju i
wzięłam gorący prysznic. Dopełniłam mój łazienkowy rytuał. Dzisiaj postawiłam
na balerinki, tak dla utrzymania pozorów, oraz zwiewną sukienkę w kwiatki,
która sięgała do połowy uda. Obejrzałam się w lustrze. Jak zawsze pięknie,
pomyślałam i zaśmiałam się perliście.
- Hej! Czemu nie w
stroju? – zapytał Zbyszek, kiedy staliśmy przed ośrodkiem. Nie musiałam mu
odpowiadać, bo głos zabrał Andrea.
- Chłopcy, dzisiaj pobiegacie sobie na bieżni – odpowiedziały mu narzekania i jęki sportowców – Dobrze, że wy też się już nie możecie doczekać. Bartek jak noga?
- Dobrze – poinformował, ale dzisiaj nie był już taki radosny. Posłał mi spojrzenie. A ja uśmiechnęłam się do Bartka. Chociaż sama nie wiedziałam dlaczego.
- Chłopcy, dzisiaj pobiegacie sobie na bieżni – odpowiedziały mu narzekania i jęki sportowców – Dobrze, że wy też się już nie możecie doczekać. Bartek jak noga?
- Dobrze – poinformował, ale dzisiaj nie był już taki radosny. Posłał mi spojrzenie. A ja uśmiechnęłam się do Bartka. Chociaż sama nie wiedziałam dlaczego.
- A teraz oddajcie
swoje klucze Izie – poinformował Włoch. Chłopcy nie byli zachwyceni pomysłem
trenera. Marudzili, narzekali i denerwowali się, że Andrea nie chce im zaufać.
Najgłośniej protestował Krzysiu. Czyżby jego męska duma, została urażona?
Uśmiechnęłam się w duchu. Jednak każdy
siatkarz, nawet Krzysiek oddał mi klucze od pokoju. Być może dużą zasługę miał
w tym karcący wzrok trenera, albo strach przed dodatkową liczbą okrążeń. Kto
wie?
Chłopcy biegali i
biegali, a wizja Łukasza, biegającego bez koszuli stawała się coraz bardziej
realna. O zdjął! Damian padnie z zazdrości jak mu opowiem, zaśmiałam się w duchu.
Na samym czele biegł Bartek, był spocony, jakby smutny, ale kiedy pozbył się
koszulki, szybko zapomniałam, że chłopak ma twarz. Teraz chyba rozumiem, czemu
mężczyźni nie mogą oderwać wzroku od kobiecych piersi. Zdecydowanie rozumiem.
W połowie treningu
przypomniałam sobie, co miałam zrobić. Chciałam wycofać się niezauważona. Krok
po kroczku, do upragnionego celu. Andrea rozmawiał o czymś zaciekle z
fizjoterapeutą. Pewnie o makronach, zaśmiałam się. Nagle poczułam, że wpadam na
jakiś twardy przedmiot. Coś zachlupotało. Ledwo, co odwróciłam głowę i wpadłam
do lodowatej wody. Wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.
Siatkarze jakby na
zawołanie zarechotali, rozbawieni moim stanem. Spojrzałam w dół. Byłam cała
mokra. Lekki materiał sukienki opinał moje piersi, skutecznie je uwidaczniając.
Z przerażeniem zauważyłam, że mój fioletowy, koronkowy stanik widać w pełnej
krasie. Fuknęłam na chłopców i spróbowałam się wygramolić z tej nieszczęsnej
beczki na wodę. Nie udało się i razem z beczkom wylądowałam na ziemi.
Pogarszając, przy tym mój stan.
- Choć pomogę Ci –
Bartek zdjął ze mnie niebieską beczkę. Przyjęłam rękę siatkarza i wstałam, stwierdzając,
że majtki prześwitują mi przez materiał sukienki.
Dobrze wiedziałam, że
siatkarze (nawet Ci zajęci) jak to mówi Damian „obczaili” moje kobiece walory.
Fuknęłam na nich i z wysoko podniesioną głową wróciłam do hotelu.
Jak najszybciej to
było możliwe wysuszyłam się i przebrałam w suche ubrania. Tym razem postawiałam
na liliową sukienkę i jasne balerinki. Szybko poprawiłam makijaż, a lekko
napuszone włosy, ściągnęłam w ciasną kitkę.
Wyszłam z pokoju i rozejrzałam
się po korytarzu, tak dla pewności, na szczęście nikogo nie było widać. Bez
wahania wybrałam pokój Kuby i Bartka. Jeszcze raz spojrzałam, czy na pewno
jestem sama i weszłam.
W pokoju był
dosłownie burdel. Ostatnim razem gdzie, nie gdzie walały się brudne ubrania,
ale to co zastałam, przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Łóżka niezaścielone,
pościele rozwalone. Na podłodze leżały brudne ubrania, skarpetki i bielizna.
Jednym słowem FUJ. Był jednak plus tego bajzlu, nie zauważą jeśli coś odstawie
na nie swoje miejsce. Jeżeli cokolwiek tu ma swoje miejsce?
Najpierw zabrałam się
za szafę. Pudło. Poza zmiętymi w kupki ubraniami nie widziałam nic, co mogłabym
użyć przeciwko nich. Potem szafka nocna Bartka. Nic ciekawego. Jakaś talia kart,
aparat, ładowarki.
Zajrzałam do łazienki i od razu się cofnęłam. Nie jestem, aż
tak zdesperowana, westchnęłam. Zaryzykowałam i zajrzałam pod materac Bartka.
Poza poukrywanymi ciastkami, żelkami i chipsy. Cóż może Kuba coś ukrywa.
Szczęście dopisało mi od razu. Kto by pomyślał, że Jakub Jarosz prowadzi
pamiętnik. Spojrzałam na budzik. Mam jeszcze godzinę.
Poszłam do recepcji i
zapytałam, czy mają dostępną kserokopiarkę.
- Ależ oczywiście – uśmiechnęła się do mnie młoda dziewczyna. Na oko miała może dwadzieścia parę lat. Ładna brunetka, ale niska i dość pulchna. Zaprowadziła mnie do małego pokoju, gdzie stała drukarka i kserokopiarka. Wyszła, a ja zrobiłam swoje, co chwilę patrząc na zegarek. Podziękowałam, szybko pobiegłam odłożyć pamiętnik. Zamknęłam drzwi, odetchnęłam z ulgą i poszłam odłożyć kopie do mojego pokoju.
- Ależ oczywiście – uśmiechnęła się do mnie młoda dziewczyna. Na oko miała może dwadzieścia parę lat. Ładna brunetka, ale niska i dość pulchna. Zaprowadziła mnie do małego pokoju, gdzie stała drukarka i kserokopiarka. Wyszła, a ja zrobiłam swoje, co chwilę patrząc na zegarek. Podziękowałam, szybko pobiegłam odłożyć pamiętnik. Zamknęłam drzwi, odetchnęłam z ulgą i poszłam odłożyć kopie do mojego pokoju.
~~
I jak? ;) Biedna Iza, ale takie jest życie :p.Jednak zacznijmy od najważniejszych dzisiaj jest MECZ :D. Będziecie naszym kibicować? Ja będę walczyła od pilota do telewizora, niczym lwica. Mam nadzieję, że się uda :D.
Buźki ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz