piątek, 18 października 2013

Rozdział XXV


- Iza! – obudził mnie donośny, męski krzyk za drzwi. Warknęłam i z mordem w oczach spojrzałam na zegarek. Czarne wskazówki pokazywały, że właśnie jest 5:00. 

– Iza! Sikać! – krzyk za drzwi nie dawał za wygraną i ciągnął te swoje lamenty. Nawet nie musiałam zgadywać, że to jeden z siatkarzy. Bo przecież, który inny byłby w stanie coś takiego odwalić? Przewróciłam oczami i niechętnie zwlekłam się z wygodnego łóżka. Jakimś cudem nie zasnęłam w drodze do drzwi i udało mi się je otworzyć. Co było nie lada wyczynem, biorąc pod uwagę to, że czułam się jak zombie. Albo nawet gorzej.
- Nie masz swojej toalety Kuba? – zapytałam rudzielca, który teatralnie przebierał z nóżki na nóżkę. Siatkarz nie raczył zaszczyć mnie odpowiedzią, tylko bez zbędnych ceregieli wbiegł do łazienki, zatrzasnął drzwi i zaczął gwizdać jaką wesołą melodyjkę. 

Zamrugałam kilka razy i porządnie sobie westchnęłam. Podeszłam do okna i rozsunęłam beżowe zasłony. Miałam nadzieję, że światło poranka mnie trochę rozbudzi. Jednak żadnego światła nie było. Bo czarne, olbrzymie chmury ciężko wisiały na niebie. Będzie padać, pomyślałam zawiedziona, że dzisiaj sobie nie pobiegam. Wróciłam, więc do łóżka i zakopałam się w mięciutkiej pościeli. 

- Super masz te ręczniki – rozmarzył się siatkarz. Kuba przed chwilą skończył załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne i nie omieszkał mnie o tym poinformować głośnym westchnięciem. Po paru dniach przestałam reagować na ich zachwyty, co do moich ręczników. – Szkoda, że nie wiesz, gdzie twoja mama je kupiła – wyżalił się, tak jak mają w zwyczaju to robić.
- Jak skończyłeś to możesz iść…
- Nie… chyba zostanę – przerwał mi i bez żadnego skrępowania walnął się na materac. Szczerze, to do tego, też się przyzwyczaiłam. Siatkarze nie wiedzą, co to prywatność i przestrzeń osobista. Ale chyba nie mam prawa narzekać, bo przecież nie od nich lepsza. Taki rzeczy mam w głębokim poważaniu. Jestem przecież dziennikarką. I jakby nie patrzeć to trochę u siatkarzy myszkowałam... no dobra. Nie trochę, ale kto by się tam nimi przejmował?
- Czemu? – zapytałam i wtuliłam głowę w poduszkę.
- Kuraś ma problemy zdrowotne – zachichotał Kuba. Posłałam mu pytające spojrzenie. – Śmierdzi u nas – teatralnie zamachał ręką przed nosem. I chyba właśnie po raz pierwszy współczułam jakiemukolwiek siatkarzowi.
- Ja chcę spać…- wymamrotałam.
- To śpij – wzruszył ramionami.
- To wyjdź.
- To może zostanę - zaśmiał się. Spod czeluści kołdry wyłowił pilot i włączył telewizor.

Na Polsacie leciało właśnie „Wstawaj! Gramy!”. Siatkarz najwidoczniej nie potrafił się oprzeć i wył, bo śpiewaniem bym tego nie nazwała, razem z przeróżnymi wokalistami. Udawał, że gra na różnych instrumentach. Śmiał się, a co za tym wszystkim idzie, skutecznie przeszkadzał mi w ponownym zaśnięciu. 

- Zmieniasz kanał, albo wynocha – warknęłam, spod poduszki. Naprawdę myślałam, że wyjdzie sobie i będzie dręczył innych ludzi. O! Ja niemądra… Bo najwidoczniej moja osoba ma takiego pecha, że przyciąga takich jak on, niczym magnes. I wcale mi to w smak nie było. 

Kuba skwitował to głośnym śmiechem i przełączył na TVN. Na moje nieszczęście właśnie zaczynały się powtórki „Rozmowy w toku”. Pierdole to! Warknęłam w myślach, a może i na głos też. Zrzuciłam pościel i już miałam wyłączyć telewizor, kiedy usłyszałam głośne TRZASK. Na dworze rozbłysło się światło, a telewizor zgasł.

- Cholera! – warknęłam. Ja naprawdę nie lubiłam burzy.

Na zewnątrz rozpętało się istne piekło. Wiatr dął niemiłosiernie, gałęzie drzew kładły się po sobie, a liście furkotały. Co róż, trzaskał jakiś piorun, rozdzierając niebo. Deszcz lał obficie, tworząc, coraz to większe kałuże. Do tego dudnił zawzięcie o dach. Było głośno, ciemno i ogólnie nieprzyjemnie.

- Co jest? – Kuba w jednym, no może dwóch zwinnych ruchach, doskoczył do mnie i przytrzymał za trzęsące ramię. – Jesteś blada jak ściana – zaśmiał się, chociaż w tym śmiechu można było wyczuć, coś na rodzaj lekkiego strachu. Posłałam mu mordercze spojrzenie. Od razu przestał nerwowo rechotać. 

– Boisz się? - zapytał i było to pytanie całkiem na serio.
- Nie – skłamałam. Problem polegał na tym, że kiedy się boje za nic na świecie kłamanie mi nie wyjdzie. I Kuba to doskonale wyczuł, bo dodał:
- Dobra… ubierz się i pójdziemy posiedzieć do chłopaków. W kupie raźniej - znowu nerwowo zarechotał. 
- Idź dam sobie radę, a po za tym  nie musisz się do treningu przygotować? - zapytałam z nadzieją w głosie, że zostawi mnie samą.
- Żartujesz, w taką pogodę – wzdrygnął się. – Jak za piętnaście minut nie będzie Cie u Igły w pokoju, przyślę kogoś – rzucił na pożegnanie i sobie poszedł.

Nie będąc wstanie wyprostować włosów, musiałam je związać w ciasną kitkę. Po ciemku ubrałam się w ciemnogranatowe aladynki, białą bluzkę, a szyję owinęłam turkusową apaszką. Zrobiłam lekki makijaż i z nadzieją wyjrzałam przez okno. Całość oceniłam przy świetle mojego telefonu i stwierdziłam, że jak na zaistniałe warunki spisałam się na medal. 

Nagle usłyszałam głośne TRZASK. Świtało błyskawica oślepiło mnie i zdałam sobie sprawę, że jesteśmy w środku zadupia. A owym zadupiem jest las. My tu spłoniemy… pomyślałam i przełknęłam głośno ślinę.

- Hej? – ktoś złapał mnie za bark. Podskoczyłam jak oparzona. – Boisz się burzy? Choć Bartek Cię przytuli – zaśmiał się najwidoczniej Kurek. Bo kto inny mówiłby o sobie w trzeciej osobie? Siatkarz  zamkną mnie w uścisku swoich dużych ramion, a brodę oparł na braku.
- Aż tak bardzo się nie boję. Możesz puścić. Zaraz mnie udusisz… - powiedziałam.
- E tam! Kuba mnie przysłał, bo nie przyszłaś – delikatnie zaśmiał mi się wprost do ucha, a jego ciepły oddech przyjemnie łaskotał mnie w szyję.
- Puść… - wybełkotałam, ale pod wpływem ciepła Bartkowego ciała nie brzmiało to zbyt przekonująco. I Kurek to spokojnie wyczuł i ani myślał mnie puścić. Po chwili znowu błysnęło i głośno trzasnęło, a ja zatrzęsłam się jak liść na wietrze. Nie wiem, jakim cudem, ale Bartek zdołał mnie uspokoić, a potem obrócił w swoją stronę. Twarz miałam centralnie przed jego klatką piersiową. Siatkarz chwycił mnie za brodę i zmusił mnie, żebym spojrzała mu w oczy. Byłam zaskoczona błękitną barwą jego oczu, w których tańczyły sobie iskierki. Przez moment czekałam, aż coś powie, on jednak zawzięcie milczał i nadal wpatrywał mi się w oczy. W końcu przybliżył się do mnie na niebezpiecznie bliską odległość. Byłam zbyt oszołomiona, żeby zareagować, ale wyręczyło mnie w tym, czyjś napad, sztucznego kaszlu. 

Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. 

- W niczym wam nie przeszkadzam? - zapytał Kuba, który wodził po nas ciekawym wzrokiem. 

- Nie - uprzedziłam Bartka. - W niczym nam nie przeszkadzasz - wypaliłam i nerwowo przeczesałam placami grzywkę. 

- Jak tam sobie chcesz – powiedział i wlepił oczy w Kurka. Na wszelki wypadek wbiłam Bartkowi ostre paznokcie w kciuk i chyba resztką sił powstrzymał się przed syknięciem z bólu. Ale najważniejsze było to, że zrozumiał moje intencje i zaprzeczył skinieniem głowy. 


- To chodzicie - Kuba pokazał na korytarz i po chwili zniknął w jego czeluściach. 

- Nic się nie wydarzyło - powiedziałam w połowie do Bartka, a w połowie sama do siebie. Bo przecież coś się niemal wydarzyło.

- Prawie...

- Prawie robi wielką różnicę - przerwałam siatkarzowi i szybko udałam się na poszukiwania pokoju Krzyśka i Łukasza.
~~~
Hejo ludkowie! Jak tam przed weekendem? Bo mi bardzo humorek dopisuje. A i bym zapomniała ;) Jak się wam podobał  rozdział? (Wiem, trzymam się tego schematu, oj trzymam ;) )
Buźki ;* 

3 komentarze:

  1. Ooojoooj jaki Bartuś opiekuńczy ;]
    I musiał wbić Kuba i wszystko zepsuć xD A może i lepiej? Czekam na jakieś bardziej romantyczne okoliczności, bo jednak wykorzystana sytuacja z powodu słabości to już nie tak fajnie.
    Izka, nie daj się im zbałamucić, ani dać rządzić sobą! :D
    Po za tym rozdzialik fajniusi ;]
    Mam nadzieje że będzie więcej ''bliskich'' starć :P
    Zapraszam do mnie, nowy rozdział :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak mi jakoś opiekuńcza ta Kura wyszła xD
      Tak! Nie pasowało mi, żadne buzi, buzi. O nie! Dla tych państwa jeszcze za wcześnie ;P Romantyczne okoliczność, hmmm.... a co ci po głowie chodzi?
      Iza? No co ty!
      Dziękuję ;)

      Usuń
  2. Genialny ;d
    Informuj mnie o nowych rozdziałach tutaj i ile mozesz-->http://volleyball-is-my-word.blogspot.com/p/spamownik.html :)

    Pozdrawiam,
    MalinowaSłodycz :*

    OdpowiedzUsuń