Specjalnie z łóżka zwlokłam się o piątej rano. Chociaż raz chciałam pobiegać w spokoju. A obecność Bartka i jego gęby bez opcji "wycisz" albo "wyłącz" bardzo utrudnia mój proces myślowy. Nie pomaga też fakt, że Kurek to najbardziej irytująca osoba jaką zna. Nie, poprawka. Druga najbardziej irytująca osoba, bo zawodnik z numerem 9 skutecznie zajął Kurze pozycje lidera, tego jakże prestiżowego wyścigu.
Ale wracając do Bartmana, coś trzeba na niego wymyślić. Tylko co?
W połowie biegu doznałam olśnienia. Gdybym była postacią z kreskówki nad moją blond głową, pewnie zapaliła by się żarówka, ale że ową postacią nie jestem, zwyczajnie wpadłam w krzaki.
Cała umorusana i z liśćmi we włosach szybko wróciłam się do hotelu. Byłam tak pogrążona w euforii, że nie zauważyłam paru innych przeszkód na moim torze do uprzykrzenia życia pewnemu bardzo, zadufanemu w sobie siatkarzowi.
Umyta, umalowana, uczesana w końcu wyglądałam jak kobieta, a nie jej namiastka. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i poszłam zobaczyć, co też moja szafa ma do zaoferowania.
Padło na granatową ołówkową spódniczkę, obcisłą białą koszulę i wysokie szpilki ruszyłam na poszukiwania Anety. Nie było to przyjemne zajęcia, bo moja wyobraźnia jak na złość wróciła do mnie z milionami czarnych, drastycznych scenariuszy.
Na szczęście nie okazało się, że w ośrodku jest jakaś przerażająca kanciapa z kościotrupem w szafie i metaamfetaminą w szufladzie. Bo koleżankę w zbrodni, alias żonę mafiosa znalazłam na trzecim
piętrze.
- Co tam? – zapytała. Na sekundę serce zamarło mi w piersi, a wnętrzności urządziły sobie dziką popijawę, ale potem zdałam sobie sprawę, że przecież widzi moje odbicie w szybie. Uff...
- Będę potrzebować twojej pomocy - szepnęłam, oglądając się na boki. Co prawda chłopcy biegali w pocie czoła i szybko nie skończą, ale ostrożności nigdy nie za wiele.
- Mów – Aneta stanęła przede mną i założyła ręce na piersi. – Kto będzie kolejnym celem? - spytała i wysoko podniesionymi kącikami ust. Nie muszę chyba mówić, że wyglądała piekielnie przerażająco?
- Zbigniew Bartman – powiedziałam, próbując przy tym ukryć drżenie w głosie. Kobieta odpowiedziała mi diabelskim uśmieszkiem. Dzięki Boże, że współpracuje ze mną!
Kiedy wtajemniczyłam Anetę, ta obdarzyła mnie tylko złowrogim uśmiechem i ochoczo pokiwała głową. Gdy się już naradziłyśmy spojrzałam na zegarek na nadgarstku. Mam jeszcze pół godziny, pomyślałam Wybrałam odpowiedni klucz i poszłam przeszukać pokój Zbyszka i Marcina.
Założyłam rękawiczki - kto wie co tam zastanę? – wzięłam
wdech i z niemą modlitwą na ustach weszłam do pokoju siatkarzy.
O dziwo było czysto. Zupełnie inaczej niż u Kuby i Bartka.
Tam totalny rozpierdol. Brud i smród. Jednak pokój Zbyszka i Marcina lśnił
czystością. Łóżka zaścielone, łazienka nie odpychała niesamowitym odorem.
Całkiem przyjemnie, pomyślałam i zabrałam się za punkt pierwszy szatańskiego planu.
Tym razem , jednak musiałam bardziej uważać,
żeby nie nabałaganić. Staranie przeszukałam szafki nocne, toaletę i nie znalazłam nic, co mogłoby choć trochę pomóc mi w zniszczeniu Bartmana.
Na szczęście ktoś nade mną czuwał, bo gdy otworzyłam szafę, moim oczom
ukazała się pierwsza zdobycz. Różowe bokserki z fioletowymi żabkami. Drugie
bokserki były niebieskie w żółte samolociki. Bielizna była podpisana: "Zbigniew Bartman". Chwyciłam majtki i schowałam do
plastikowej torebki.
Jeszcze raz sprawdziłam, czy
wszystko jest na swoim miejscu i wyszłam z pokoju.
- I jak? – Aneta zamiatała na
drugim piętrze. Pokazałam jej torebkę. Zarechotała w odpowiedzi. Ona naprawdę
jest przerażająca, pomyślałam, ale żeby nie być gorszą, zaśmiałam się razem z Anetą.
Rano zdążyłam porozmawiać z
jednym z fizjoterapeutów. Mężczyzna był miły, a co najważniejsze, dał mi
normalnie pracować. Nie wchodził w słowo, grzecznie odpowiadał. Jak w niebie.
Po skończonym treningu chłopcy
dysząc, marudząc na upał i marząc o śniadaniu przekroczyli próg COS-u.
Szłam na szarym końcu, kiedy nagle
Bartek raptownie się zatrzymał i wpadłam w jego plecy. Zatknięciu towarzyszył mocny plask i ból mojego idealnego nosa. Kurek spojrzał na mnie z uśmiechem, gdy trzymałam się za obolałe miejsce. Co za kretyn, pomyślałam.
- Ej! Daj przejść – warknęłam na siatkarza, a ten zaśmiał się lekko. - Co cię tak śmieszy?
- Ty na pewno nie - zaśmiał się głośno i pokazał placem w stronę tablicy ogłoszeń.- A gdybyś chciała na mnie częściej wpadać... - nie dałam mu dokończyć, bo oberwał ode mnie po tej swojej olbrzymiej głowie. Skwitował to tylko uśmiechem, a ja fuknęłam na sportowca i starałam wyminąć ten zastygły motłoch.
Tak jak było w planie udawałam, że nie mam pojęcia, czemu stoją i się nie ruszają, a jedynie trzęsą w posadach śmiechu i może lekkiego przerażenia.
Oczywiście wiedziałam, dlaczego siatkarze stanęli
jak wryci. Aneta dobrze wywiązała się ze swojego zadania.
– Co jest? – zapytałam. Przecież nie mogę
sobie pozwolić, na wyjście z roli, pomyślałam.
Łokciami przepchałam się na
przód. Co było trudnym zajęciem, kiedy przed tobą stało z dwudziestu kilku facetów, którzy są od ciebie o jakieś dwa nieba wyżsi i trzy kanały La Manche szersi w barach.
Aneta to prawdziwy geniusz zbrodni, pomyślałam kiedy jakimś cudem przedostałam się na przód tego jakże bezsensownego postoju.
Na tablicy ogłoszeń wisiały
bokserki Zbyszka. Do tego Aneta domalowała serduszka i inne słodkie wzroki
różową szminką.
- Moje bokserki! – wydarł się Zbyszek
i dopadł do tablicy. – Moje szczęśliwe bokserki – chyba zaczął płakać. Jednym
sprawnym ruchem zdjął bieliznę i z mordem w oczach odwrócił się w naszą stronę...
~~
Hello :D My czytelniczki :D Jak sądzicie co zrobi ZB9? Odpowiedzi w komentarzach ;) A i czy oglądałyście mec +Ligii? Ja tak :D ale przed telewizorem :/ chociaż czy to ważne? Nie :D Ważne, że mi się udało wywalczyć dostęp do pilota ^^
A wam się udało obejrzeć?
A może, któraś z was widziała na żywo?
Odpowiedzi w komentarzach ;P
Buźki ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz