wtorek, 1 października 2013

Rozdział XX


- Ale jestem padnięty – Bartek opadł na krzesło i tęsknie spojrzał w kierunku mojej kanapki z dżemem. Dodam, że dżemik pierwsza klasa.
- Miło mi to słyszeć – posłałam mu promienny uśmiech i z promiennym uśmiechem wgryzłam się w czerwoną konsystencję dżemu.
- Dam Ci kawę za trochę tych pyszności – tęsknym wzrokiem spojrzał się w kierunku mojego talerzyka. I mogłam przysiąść, jak słyszę, bartkowe modlitwy.
- Kawę pijam rano – zrobiłam sporego kęsa, a ten cały czas się patrzył. Szczerze powiedziawszy, to było trochę krępujące.
- Podziel się – zawył Krzysiek, siadając naprzeciwko mnie i po krótkiej chwili zaczął rytmicznie uderzać w moją stopę. I tak jakoś wyszło, że mój obcas, niechcący wbił się w krzyśkową stopę. Libero wygiął się w bólu i złapał za poszkodowane miejsce. A trzeba było nie zaczynać...
- Nie macie swojego? – wskazałam na suto zastawione tacki chłopaków. Zaprzeczyli i wrócili do wiercenia dziury w mojej na wpół zjedzonej bułce.
- O dżemik! – zawołał uradowany Kuba. Posłałam mu mordercze spojrzenie. Posmutniał. – Oj, no proszę, zbierałem pranie. Tak jak chciałaś. - zatrzepotał rzęsami. Jakby to miało na mnie podziałać. Phi.
- To było za kare – zaśmiałam się. Chłopcy, jak na komendę, jęknęli zrezygnowani i zajęli się swoimi posiłkami. 

- To co pokerek panowie? – zapytał z pełną buzią Kuba. FUJ. Siatkarze potwierdzili uradowani i spojrzeli w moją stronę.
- Grasz? – zapytał mnie Kuba. Zaprzeczyłam, kiwnięciem głowy. Na co siatkarze zgromadzeni przy stoliku wytrzeszczyli oczy. No tak. Według ich powinnam się na wszystko ochoczo zgadzać i może jeszcze usługiwać.
- No… nie bądź taka – Bartek, zachęcająco stuknął mnie w ramię. – Jak chcesz damy Ci fory. – Jakbym ich potrzebowała, westchnęłam w duchu.
- Muszę pracować nad artykułem – wymigałam się, dopiłam herbatę z cytryną i poszłam do siebie. 

Próbowałam i nic. Zero inspiracji. Ten artykuł to będzie porażka na całej linii. Wspomniałam, że owa linia będzie mierzyła tyle samo co Mur Chiński? Jak nie, to teraz mówię. Ja się na tym nie znam! A chłopaków o pomoc nie poproszę. To uwłaczałby mojej dziennikarskiej dumie. Na to zwyczajnie pozwolić nie mogę.

Co innego, kiedy chodzi o te króciutkie wywiady. Wystarczy, że będę się trzymać wytycznych i tyle. Artur dostaje szewskiej pasji z każdym nowym wywiadem.

Może mi tego nie mówi, ale nie musi. Za dobrze go znam. Najbardziej uszczęśliwiłaby go moja porażka. Czyli moje poddanie. A za nim idzie numerek z szefem. Do tego nie mogę dopuścić. To byłoby upokarzające przespać się z Arturem Mrozem. Pewnie powiedziałby o tym całej redakcji. Byłabym pośmiewiskiem wszystkich, nawet Dominiki. A to się nigdy nie wydarzy. Nie i już.

A może łyk wódeczki, dodałby mi inspiracji? Wyjęłam walizkę i spojrzałam na alkohol. To nie jest dobry pomysł, przeszło mi przez myśl. Dopiero dwudziesta, dodałam w duchu i przeczesałam palcami grzywkę. Nie. Tak. Nie. Tak. Nie! Idę się umyć, zdecydowałam w końcu i schowałam butelkę z przeźroczystym płynem pod łóżko. 

Gorąca woda przyjemnie spływała po moim ciele. Trochę parzyło, ale nie bolało. Wyszorowałam się dokładnie i umyłam włosy. Niedługo skończy mi się szampon, westchnęłam i potrząsnęłam plastikową butelką.

Wytarłam a potem wysmarowałam się truskawkowym balsamem. Założyłam kuse krótkie spodenki i wymiętą za dużą bluzkę Damiana, którą sobie przywłaszczyłam. Nie miał nic do gadania. Rozczesałam włosy, zmyłam makijaż, umyłam zęby, a inspiracja nadal do mnie nie przyszła.

Zrezygnowana opadłam na łóżko i jak ta głupia wpatrywałam się w pustą stronę w Wordzie. Jutro, też jest dzień, pomyślałam wyłączyłam laptopa, a włączyłam telewizor.

Na Polsacie leciała właśnie komedia romantyczna. Wygodnie oparłam się o białe, miękkie poduszki. Mój umysł rozkoszował się przewidywalnością zachowań kluczowych postaci w filmie. Czułam się jak na wakacjach. No prawie, bo za ścianą słyszałam głośne rechotanie siatkarzy i sam ten fakt przypominał mi o tym, że jakby nie patrzeć jestem w pracy. 
          

Patrick Dempsey... Och... Ten to umie rozkochać w sobie kobietę. Przystojny, zabawny... i ten uśmiech, westchnęłam przeciągle. Przez cały film rozkoszowałam się wyglądem Patricka i zachodziłam w głowę, czemu podobnych Patricków nie ma w Polsce. 

Ale w końcówce się dopiero narobiło. Ciekawe czy ktoś by dla mnie tak zrobił? Pomyślałam, kiedy wjechał koniem na ślub ukochanej. Drzwi kościelne runęły z trzaskiem, tak samo, jak moje szanse na spokojny wieczór, bo do mojego pokoju weszli, a raczej  wtargnęli, uradowani siatkarze…
~~
Siema ludkowie :D Jak tam życie? Jakieś zmiany, może plany, o, albo nowe pomysły na siebie? Nie? Tak? Odpowiedzi w komentarzach :D Ja na przykład borykam się z nowo założonym aparatem na dolne zęby :/ Cholera ciągnie ;/ Ale wracając do rzeczy miłych i względnie fajnych ;) Jak się podobało? (Wiecie to już takie standardowe pytanie, nie mogło tego zabraknąć ;) ) Odpowiedzi w komentarzach mile widziane :D A i chciałabym podziękować osobom komentującym :D Jesteście wielcy ^^ 
Buźki ;* 

2 komentarze: