Dotychczas nie zamykałam pokoju na noc. Bo po co? Ośrodek ma
przecież system alarmowy, a siatkarze są za bardzo zmęczeni, żeby się włamać.
Myliłam się. Po siatkarzach można się spodziewać wszystkiego.
Nie było nawet piątej, kiedy poczułam, że coś dużego na mnie
runęło. Wystraszona gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej, przy okazji
chwyciłam za pomarańczową szpilkę.
Oprawca zaśmiał się i zaczął mnie łaskotać. Cholerni siatkarze!
Nie miałam wyboru i zaczęłam się bronić. Niestety siatkarz – w pokoju było
ciemno i nie byłam w stanie stwierdzić, któremu z nich tak bardzo się nudzi –
nie dawał za wygraną.
Złapał mnie w pasie i przerzucił przez ramię. Skorzystałam z
okazji i biłam go w plecy. A niech ma siniaki. Proszę, żeby je miał!
Mój oprawca zaniósł mnie pod prysznic i odkręcił zimną wodę.
Wiedziałam, że strumień, będzie chciał skierować w moją stronę. Uderzyłam go w
krocze kolanem. A ten siarczyście zaklął. Po głosie poznałam, że to Kurek.
Chwyciłam baterię od prysznica, a zimny strumień wody
poleciał w stronę skulonego Bartka.
-Teraz rolę się odwróciły! -
uśmiechnęłam się pod nosem.
- Litości! – wydarł się i zasłonił twarz. Wodę odkręciłam na całego i lałam nią
w Bartka jak opętana. A dobrze Ci tak, pomyślałam. – Iza! Będę grzeczny – wył –
Proszę!
- Co tu się dzieje? – do łazienki wpadł Michał Winiarski.
Był zaspany i zdenerwowany. Czyżby przez Kurka nie był w stanie zażyć
odpowiedniej dawki snu?
- Misiek ratunku! – zawył żałośnie przyjmujący.
- Kto zaczął? – podrapał się po głowię i ziewną przeciągle.
- On! – warknęłam.
- Ach tak – mruknął i chwycił mnie w pasie.
- Dostaniesz Nutellę, tylko mi pomóż – krzyknęłam na „Miśka”. Jak za dotykiem
magicznej różdżki, puścił mnie i przystąpił do ataku na przyjaciela.
Skorzystałam z okazji i cichaczem wyszłam z łazienki. Szybko
chwyciłam krzesło i zablokowałam drzwi do toalety. Budzik wskazywał 5:12.
Zamknęłam drzwi do pokoju. Założyłam strój do biegania,
oczywiście ignorując hałasy z łazienki. Poszłam do pokoju trenera. Otworzył
mocno podenerwowany.
- Tak? – powiedziałam mu co się wydarzyło. Wróciłam do pokoju, za obstawę
miałam wkurwionego Włocha. Odstawił krzesło, a z łazienki wypadli przemoczeni
do suchej nitki chłopcy. – Co to ma znaczyć panowie? – założył ręce na piersi.
– Hmm?
- My… - zaczęli jednocześni i spojrzeli na siebie.
- Teraz weźmiecie mopy i wszystko tu
wytrzecie – warknął – A i Bartek zrobisz parę dodatkowych okrążeń – Kurek chyba
chciał jęknąć, ale pod karcącym spojrzeń Anastasiego, porzucił swoje plany i
grzecznie powędrował po mop.
Jakby nie patrzeć poranek można zaliczyć do udanych. Może
trochę mi szkoda Michała, ale każda wojna ma swoje ofiary. Do tego zemściłam
się na Kurku i wcale nie musiałam nad tym myśleć. Jak to mawia moja mama
„Upiekłam dwie pieczenie, na jednym ogniu”. I muszę stwierdzić, że mam bardzo
mądrą mamusię.
Andrea cały dzień trzymał Bartka i Miśka w ryzach. Patrzył
na nich z przekorą i nie uśmiechnął się do nich ani razu. Oczywiście szczęśliwe
rozmawiał z Krzysiek i resztą, ale do chłopaków odzywał się tylko wtedy, kiedy
chciał im wytknąć błędy.
Szczerze mało mnie to obeszło. Muszę przyznać, że nawet
uradowało. Dostali to na co zasłużyli. Chociaż może sama nie jestem bez winy,
ale na tym polega wojna. Prawda? Żadnych jeńców i tak dalej. Nie wiem. Trudno
nie przyjechałam tu, żeby nawiązywać przyjaźnie.
~~
Hejo :D i jak tam rozdział? Byłby wcześniej, ale musiałam robić prezentację multimedialną :/ Nie fajnie. Wojna... biedni siatkarze, ale sami zaczynali :D A wy co sądzicie o Izie i jej sposobie z brakiem jeńców? Odpowiedzi w komentarzach ;P I jeszcze jedno. Komu będziecie kibicować na ME po naszej przegranie? :'( Ja na przykład Włochom :D A wy? Odpowiedzi w komentarzach ;)
Buźki ;*