Rano obudziło mnie szczekanie psa sąsiadki. Tylko jazgocze i
jazgocze. Spojrzałam na budzik, który stał na szafce nocnej. 5:30. Cholera.
Teraz na pewno nie zasnę. Wstałam zrezygnowana. Zaścieliłam łóżko. Miałam
fioletową kołdrę, i pasujące poduszki. Bardzo kobieco. Przebrałam się w strój
do biegania, a włosy ściągnęłam w ciasną kitkę.
Powietrze było rześkie, ale mimo tak wczesnej pory czułam,
że szykuję się upalny dzień. Obrałam moją ulubioną trasę. Myślenie zawsze
łatwiej przychodzi mi, podczas biegania. A dzisiaj nie miałam pojęcia, co
zrobię w pracy jeśli Artur wezwie mnie do gabinetu.
To prawda, już nie raz się do mnie przystawiał w mniej lub bardziej oczywisty
sposób. Chyba każdy w biurze wiedziała, że Artur Mróz – redaktor naczelny
„Chwila dla Ciebie” - ma chrapkę na Izabele Małecką. Nikt sobie jednak, nic z
tego nie robił. Czy nie tak to właśnie wygląda? Napastowanie seksualne. Nigdy
nie przyszło mi do głowy, że Artur przyjdzie do mojego mieszkania, ani, że
będzie używał wobec mnie siły. Jak wszyscy w biurze uważam go za nieszkodliwego
faceta po czterdziestym piątym roku życia. Może i niewyżytego seksualnie, ale
na pewno nie gwałciciela.
Zatrzymałam się przy stoisku z gazetami. Wzrokiem szukałam „Rzeczpospolita” niestety nie było mi dane znaleźć mojej ulubionej gazety.
Udałam się więc po świeże pieczywo. Do mieszkania wróciłam o 6:30.
Zjadłam bułkę z maminą wędliną, a drugą z dżemem morelowym. Na szczęście nie muszę martwić się o linie. Śniadanie popiłam czarną kawą i umyłam naczynia.
Pod prysznicem dokładnie wyszorowałam każdy skrawek mojego ciała. Rozczesałam włosy i potraktowałam je prostownicą. Zrobiłam makijaż i z precyzyjnością chirurga wyszczotkowałam zęby.
Do pracy ubrałam się w granatową ołówkową spódnice, włożyłam białą bluzkę, wysokie szpilki i wzięłam aktówkę. Znajdował się tam laptop, smartphone, portfel, oraz potrzebne mi materiały. Szczelnie zamknęłam dom, nie zapominając o oknach i poszłam do pracy.
Zatrzymałam się przy stoisku z gazetami. Wzrokiem szukałam „Rzeczpospolita” niestety nie było mi dane znaleźć mojej ulubionej gazety.
Udałam się więc po świeże pieczywo. Do mieszkania wróciłam o 6:30.
Zjadłam bułkę z maminą wędliną, a drugą z dżemem morelowym. Na szczęście nie muszę martwić się o linie. Śniadanie popiłam czarną kawą i umyłam naczynia.
Pod prysznicem dokładnie wyszorowałam każdy skrawek mojego ciała. Rozczesałam włosy i potraktowałam je prostownicą. Zrobiłam makijaż i z precyzyjnością chirurga wyszczotkowałam zęby.
Do pracy ubrałam się w granatową ołówkową spódnice, włożyłam białą bluzkę, wysokie szpilki i wzięłam aktówkę. Znajdował się tam laptop, smartphone, portfel, oraz potrzebne mi materiały. Szczelnie zamknęłam dom, nie zapominając o oknach i poszłam do pracy.
W biurze, od progu przywitała mnie Dominiaka. Moja
sekretarka.
- Szef chcę cię widzieć zaraz po zebraniu – powiedziała, podając mi teczkę z papierami. Na myśl o Arturze wzdrygnęłam się.
- Mówił po co?
- Nie, ale krążą plotki, że ma dla kogoś super artykuł – szepnęła, rozglądając się na boki.
- A ta teczka?
- To tylko materiał o trzech sposobach na zrzucenie zbędnego tłuszczyku – powiedziała – Szef stwierdził, że ma być gotowy na dzisiaj.
- Ok, a zebranie…
- Za 5 minut - powiedziała i już jej nie było. Westchnęłam. Dominika, była miła, ale zakręcona niczym bąk. Odłożyłam swoje rzeczy i poszłam do konferencyjnej.
Podczas zebrań, Artur narzeka, na to co mu się nie podoba, a przeszkadza mu wszystko. Jego paplanina zazwyczaj zajmuję mu godzinę, a potem rozdziela tematy artykułów.
- Iza – złapał mnie za rękę. – Zapraszam do gabinetu.
- O co chodzi? – zapytałam, gdy siedziałam już w fotelu przed jego biurkiem.
- Cukierka – wskazał miskę z miętówkami. Pokręciłam przecząco głową.
- Posłuchaj, każdy wie, że jesteś tu najlepsza. Dostaniesz, więc specjalne zadanie.
- Jakie? – szczerze myślałam, że mnie zwolni, a tu taka niespodzianka. Może jeszcze w tym roku, uda mi się stąd wyrwać.
- Będziesz, jeździła z naszą reprezentacją siatkówki, po świecie, pod koniec sezonu, napiszesz o nich artykuł. – przełknęłam głośno silne.
- Arturze – zaczęłam milutko – proszę cię. Dobrze wiesz, że nie mam bladego pojęcia o sporcie. Zdajesz sobie sprawę, że ten artykuł może być porażką…
- Posłuchaj Iza. Każdy wie, że ten artykuł może być przepustką, do kariery. Wierzę w ciebie – podał mi dużą teczkę. – Tutaj znajdują się informacje o zawodnikach…
- Skoro masz te informacje to po co ja mam za nimi jeździć?
- Z nimi nie za nimi – poprawił z chytrym uśmieszkiem – Oczywiście jeśli zaproponujesz coś – mówił, a jego wzrok wylądował na moim dekolcie.
- Artykuł brzmi świetnie. Mam nadzieję, że to gazeta płaci za wszystkie bilety – z całej siły wyrwałam mu teczkę.
- Oczywiście – wymamrotał, wyraźnie niezadowolony. – Jutro jedziesz do Spały. A co do wczoraj – zmierzył mnie spojrzeniem erotomana.
- Nie chcę o tym słyszeć – powiedziałam i uciekłam z gabinetu.
- Szef chcę cię widzieć zaraz po zebraniu – powiedziała, podając mi teczkę z papierami. Na myśl o Arturze wzdrygnęłam się.
- Mówił po co?
- Nie, ale krążą plotki, że ma dla kogoś super artykuł – szepnęła, rozglądając się na boki.
- A ta teczka?
- To tylko materiał o trzech sposobach na zrzucenie zbędnego tłuszczyku – powiedziała – Szef stwierdził, że ma być gotowy na dzisiaj.
- Ok, a zebranie…
- Za 5 minut - powiedziała i już jej nie było. Westchnęłam. Dominika, była miła, ale zakręcona niczym bąk. Odłożyłam swoje rzeczy i poszłam do konferencyjnej.
Podczas zebrań, Artur narzeka, na to co mu się nie podoba, a przeszkadza mu wszystko. Jego paplanina zazwyczaj zajmuję mu godzinę, a potem rozdziela tematy artykułów.
- Iza – złapał mnie za rękę. – Zapraszam do gabinetu.
- O co chodzi? – zapytałam, gdy siedziałam już w fotelu przed jego biurkiem.
- Cukierka – wskazał miskę z miętówkami. Pokręciłam przecząco głową.
- Posłuchaj, każdy wie, że jesteś tu najlepsza. Dostaniesz, więc specjalne zadanie.
- Jakie? – szczerze myślałam, że mnie zwolni, a tu taka niespodzianka. Może jeszcze w tym roku, uda mi się stąd wyrwać.
- Będziesz, jeździła z naszą reprezentacją siatkówki, po świecie, pod koniec sezonu, napiszesz o nich artykuł. – przełknęłam głośno silne.
- Arturze – zaczęłam milutko – proszę cię. Dobrze wiesz, że nie mam bladego pojęcia o sporcie. Zdajesz sobie sprawę, że ten artykuł może być porażką…
- Posłuchaj Iza. Każdy wie, że ten artykuł może być przepustką, do kariery. Wierzę w ciebie – podał mi dużą teczkę. – Tutaj znajdują się informacje o zawodnikach…
- Skoro masz te informacje to po co ja mam za nimi jeździć?
- Z nimi nie za nimi – poprawił z chytrym uśmieszkiem – Oczywiście jeśli zaproponujesz coś – mówił, a jego wzrok wylądował na moim dekolcie.
- Artykuł brzmi świetnie. Mam nadzieję, że to gazeta płaci za wszystkie bilety – z całej siły wyrwałam mu teczkę.
- Oczywiście – wymamrotał, wyraźnie niezadowolony. – Jutro jedziesz do Spały. A co do wczoraj – zmierzył mnie spojrzeniem erotomana.
- Nie chcę o tym słyszeć – powiedziałam i uciekłam z gabinetu.
~~
Jest drugi rozdział. Przepraszam, że poprzednim razem nie uprzedziłam was o niecenzuralnych słowach. Zazwyczaj będą się pojawiać. Nie moja wina, że Iza klnie jak szewc (pasuję mi to do jej postaci). Szef też, ale takie jest życie ;) .Mam nadzieję, że się wam podobało i zostawicie jakiś komentarz. Konstruktywna krytyka mile widziana :)
Buźki ;*